choć to już dzień po, to i tak ważne.
koniec jednego, jest początkiem czegoś nowego.
brakującego.
brakuje mi snucia się po metrze.
wspólnych śniadań i kolacji.
kawy, której nie pijam.
i kanapki ze szczypiorkiem.
chwili prawdy, czystej wanny, bębniącej pralki...
płynnego białego rozweselacza...
strzelania fochów, smęcenia, decydujących momentów z boku obserwowanych...
a czasem też i własnych.
m.
sobota, 14 maja 2011
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz