środa, 19 maja 2010

D'où venons nous? Que sommes nous? Où allons nous?

Żeby przeżywać życie, trzeba widzieć w nim sens. Żeby chcieć rano wstać z łóżka, trzeba widzieć w tym jakiś cel - napisał J.L.Wiśniewski w Losie powtórzonym. Trzeba chcieć zasnąć, trzeba mieć spokojne myśli tuż przed zamknięciem oczu a snem. Trzeba wierzyć, ze jutro będzie lepiej.


Jednak co wtedy, gdy tych sił nam brak? Gdy nie widać perspektyw, a założone cele oddalają się z prędkością światła. Zaciśnij zęby i weź się w garść - łatwo powiedzieć. Kim na prawdę jesteśmy, dokąd zmierzamy? Dlaczego jednym wszystko wychodzi, a inni dławią się w marazmie i beznadziei spraw przyziemnych. Z teoretycznego punktu widzenia powinniśmy żyć beztrosko. Mamy na to jedyne, uśrednione siedemdziesiąt kilka lat. Paul Gauguin w 1897 roku  apelował o banale ludzkich problemów. W swym najbardziej znanym masowemu odbiorcy dziele zwracał uwagę na prostotę ludzkiego życia. Nic nowego, a jednak. Takich jak on było wielu, mimo to nie wszyscy poświęcili ponad połowę swego życia, skupiając się na alegorii do szczęścia czerpanego z prostoty ludzkich zachowań. Czytając obraz od lewej do prawej , ukazuje nam nieuchwytność czasu w kontekście rozwoju człowieka. Przedstawia ewolucję istnienia życia od jego narodzin ( niemowlę), aż po śmierć (zrezygnowana stara kobieta).

I wszystko ładnie, pięknie. Tylko, ze Gauguin żył ponad sto lat temu. Wyjechał na Thaiti, gdzie może i była taka sama bieda, ale katastrofy mniejsze. W dzisiejszych czasach jego wyprawa uznana by pewnie była za ucieczkę od odpowiedzialności. No bo jak na to inaczej patrzeć? Cała ideologia swoją drogą. Artysta musi czuć się zainspirowany i takie tam. Ale chyba najprościej zamknąć się w domu lub też wyjechać. Wyłączyć komórkę, a na kompie przykleić żółta karteczkę z chmurką i słoneczkiem - NIE MA MNIE - zaraz NIE wracam. 

Mimo wszystko chyba wolę biegać. A ostatnio za często siedzę. A właściwie stoję. STOJĘ W MIEJSCU. Owszem, niezbędne by funkcjonować jest postój, zatrzymanie się. Zastanowienie się do czego dążymy. Ważne tylko, by nie zasiedzieć się na dobre. Może warto po omacku podejmować jakiekolwiek działania, by widzieć w tym wszystkim sens? Najlepiej jednak jest iść równym krokiem, przeglądając się czasem własnemu odbiciu w witrynach sklepowych. Jest szansa, że zauważymy czy już jesteśmy podobnych do patrzących się na nas czujnym wzrokiem manekinów, czy też może jeszcze nie...




A w jakim kierunku zmieszasz Ty?
m.

Kiedy słońce było Bogiem.

Co by było, gdyby o pogodzie decydowaliby ludzie? Było by ciepło, a słońce w ramach oszczędności wobec polskich linii lotniczych, świeciłoby większą część roku. Chociaż może niekoniecznie. Bo co z amatorami narciarstwa, śniegu i sportów zimowych? Powalczyliby pewnie o swoje. Białe, cudnie, zimne płatki są fajne ale tylko latem. Ewentualnie ich akcje rosną, gdy ma się możliwość przypadkowo mieszkać we włoskich Alpach, tudzież w południowej części Polski. Słońce natomiast jest cudowne zawsze i wszędzie. To nic, ze powoduje zmarszczki i raka skóry. A co obecnie go nie wywołuje...


Kwiatki? Banalne? Oczywiście, ze tak. Ale taki banał jest piękny. Uroczy, radosny i przynoszący nadzieję na coś lepszego. Hmm. Kwiatki? Drugi raz tak. Bo mam dziś gorączkę i tęsknię za latem. Póki co mam Saharę pod kocykiem. Póki co beż piasku. Na szczęście..



Jest i piasek. Tylko słońca ciągle brak. Może powinnam odtańczyć jakiś szamański układ choreograficzny. A może jednak nie...bo wyjdzie z tego pewnie jakiś deszcz. A tego u nas niestety pod dostatkiem.

A na rozgrzanie zziębniętych deszczem kończyn dolnych - polecam coś na prawdę gorrrrącego ;) Miłego oglądania:

wtorek, 11 maja 2010

próba mikrofonu.

raz, dwa trzy...;)